Pocztówki z Tasmanii, część pierwsza
Trzy dni to w zasadzie dosyć mało czasu. Ale jeśli zapakuje się w nie masę zadań i atrakcji to okazuje się, że można całkiem dużo przeżyć w te raptem 72 godziny. Dokładnie tak było z naszymi krótkimi wakacjami na Tasmanii. Czasu wydawało się być bardzo niewiele, a mimo to czuję się wypoczęta, naładowałam wewnętrzne baterie, a doznania z pobytu mam fantastyczne. Choć początek tych mini-wakacji nie był za specjalny.
Wylądowaliśmy w Hobart z samego rana, by szybko przekonać się, że zupełnie nie doceniliśmy ostrzeżeń o tym, że Tasmania potrafi być naprawdę chłodna. Termometry wskazywały raptem 14 stopni, co po 30-stopniowym sydnejskim ciepełku było trudne do zaakceptowania. Szybko odebraliśmy samochód z wypożyczalni i ruszyliśmy w kierunku północnej części wyspy. Pogoda była wstrętna. Chłód dało się ignorować siedząc we wnętrzu samochodu, ale szczelnie zakrytego chmurami nieba i deszczu nie bardzo. Prognoza pogody mówiła o jeszcze gorszej aurze na dzień kolejny. Nie zostawało nam nic innego jak zacisnąć zęby i liczyć na to, że prognoza jednak się nie sprawdzi.
Naszym pierwszy celem było miejsce niezwykłe – największa na półkuli południowej plantacja lawendy. Naoglądałam się tego miejsca na zdjęciach w internecie i od dawna marzyłam, żeby je zobaczyć. Niestety spóźniliśmy się raptem o tydzień, bo właśnie tydzień wcześniej skończyły się zbiory lawendy i większość pól świeciła pustkami. Ale ta lawenda, która nie została jeszcze zebrana i tak wyglądała przepięknie, a lawendowy zapach unosił się w powietrzu w całej okolicy.
Otumanieni zapachem lawendy ruszyliśmy w kierunku północno-wschodniego wybrzeża, a konkretnie w kierunku Bay of Fires (o czym dalej). Trasa była przepiękna (mimo pogody), a kręta droga wiodła nas przez oblesione wzgórza i malownicze wioski.
Po drodze zatrzymaliśmy się w słynnej kawiarni Holly Cow. Prowadzi ją lokalna firma mleczarska specjalizująca się w produkcji serów. Ale do spróbowania były też ich domowej roboty lody na świeżym mleku, których oczywiście nie omieszkałam spróbować. I przyznam, że to były jedne z najlepszych, najbardziej kremowych lodów jakie kiedykolwiek jadałam.
Bay of Fires, czyli Ognista Zatoka, miała być naszą bazą noclegową. Nazwa zatoki pochodzi od zdobiących jej wybrzeże kamieni i głazów w ognistym, czerwono-pomarańczowym kolorze. Głazy są przepiękne, i nawet przy tej marnej pogodzie prezentowały się pierwsza klasa.
Zlokalizowaliśmy pole namiotowe w pobliskim buszu, zrobiliśmy sobie kolację i, mimo że nie było jeszcze 21-szej, poszliśmy spać. Temperatura, o tej porze oscylująca w granicach 10-11 stopni, nie pozwalała na wiele więcej niż leżenie w śpiworach. Zamknęliśmy oczy, i z nadzieją na lepszą pogodę następnego dnia, oddaliśmy się w objęcia Morfeusza.
Ciąg dalszy nastąpi…
30/01/2013
Przepiękne fotografie, chciałoby się tam być… :)!
30/01/2013
zdjęcia jak zbiór tapet na pulpit …
30/01/2013
Czy przypadkiem w Australii nie powinno być teraz lato? To boje się pomyśleć jaka będzie tam temperatura w czerwcu kiedy my się tam wybieramy!
30/01/2013
Lato jest, jak najbardziej, ale Tasmania rządzi się swoimi prawami. No pocieszenie dodam, że kolejne dwa dni pobytu były zupełnie inne.
A co do wizyty w czerwcu, to na południu Australii bywa wtedy chłodno i mokrawo. W niektórych miejsach spada nawet śnieg :)
31/01/2013
Australia to duzy kraj, polozony w kilku strefa klimatycznych, prawie jak Zwiazek Radziecki.
01/02/2013
W czerwcu w Australii jest akurat zima albo jesień, wiec nie ma się czego obawiać:P
30/01/2013
renta a bug? :)
30/01/2013
Tym razem Hertz :)
30/01/2013
Ciekawa jestem czy diabła tasmańskiego widzieliście :) Zdjęcia super, zwłaszcza te z lawendą. Czekam na ciąg dalszy.
30/01/2013
Diabła nie widzieliśmy. Nie tym razem.
30/01/2013
Bardzo ładne zdjęcie. Ciekawy opis. Pozdrawiam i czekam na kolejne
31/01/2013
Tasmania to moja ulubiona czesc Australii!
Jak bylem maly, to wydawala mi sie byc na koncu swiata, ale to chyba przez globus po ktorym podrozowalem wtedy jeszcze tylko palcem. W sierpniu 2007 roku spedzilem dwa tygodnie odkrywajac jej uroki i objezdzajac ja dookola z plecakiem. Choc od 3 i pol roku mieszkam w Melbourne, to nie udalo mi sie jej ponownie odwiedzic, ale to pewnie przez odleglosc, latwiej mi przychodzi wyjazd do Tokjo niz do Hobart.
Dla mnie Tasmania jest jak Norwegia, Szwecja i Szwajcaria w jednym, z duchem prawdziwej Australii i prawdziwymi Australijczykami.
Nie zapomne jak starszy juz przewodnik w Maritime Museum w Hobart, dowiedziawszy sie, ze jestem z Polski, oswiadczyl, ze byl 6 razy jako czlonek zalogi, frachtowcem w Gdyni. Strasznie maly ten swiat. Skonczylo sie na milej rozmowie o morzu i zyciu nad kuflem piwa.
Las deszczowy jest niesamowity swoim klimatem. Mi od Ognistej Zatoki o wiele bardziej podobly sie Diabelskie Marmury, ale to inna czesc Australii.
Spieszcie sie z tymi diablami, bo niedlugo skoncza jak tygrysy tasmanskie.
31/01/2013
a ja chyba wiem co będzie w części drugiej i byćmoże trzeciej – „Postcards from Tasmania” prawdziwi fani będa wiedzieć o co chodzi ;)
01/02/2013
Najbardziej podobają mi się te skały, z daleka pewnie wyglądają jakby rzeczywiście płonęły:D Pola lawendy z kolei to coś pięknego, mój ulubiony kolor:)
01/02/2013
Pięknie. Mam nadzieję w ciągu 2 lat odwiedzić Australię i widzę, że warto zobaczyć Tasmanię :)
Pozdrawiam :)
05/02/2013
Piekne te zdjecia , cudne , na pewno kiedys pojedziemy . Jak patrze na te zdjecia to od razu przypomnialy mi sie moje robione w Esperance (poludie zachodniej Ausralii) , jest tez cudnie . Byliscie kiedys na zachodnim wybrzezu ? Jeste rowniez co podziwniac , tylko te odleglosci.
05/02/2013
Zachodnie wybrzeze jeszcze przed nami. Glownie z powodu odleglosci. Najfajniej byloby pojechac swoim samochodem, ale to jakies 3 dni jazdy w jedna strone … A lot + wynajem samochodu na miejscu to znow spory koszt. Wiec czekamy az bedzie okazja urwac sie z pracy na jakies 4 tyg, to wtedy pojedziemy :)
07/02/2013
aż poczułam zapach lawendy…. słońce, lato… świetny reportaż! pozdrawiam :)
Mam prośbę, biorę udział w konkursie i proszę o wsparcie:http://podroz-za-2-usmiechy.blogspot.com/2013/02/niewiele-trzeba-by-pomoc.html z góry dziękuję i przepraszam za kłopot :)
11/05/2013
aaahhhh… marzenie!
13/12/2015
czy mozliwe jest zwiedzenie Tasmanii bez samochodu czy nie ma to sensu? wybieram się tam w marcu na 3-4dni, nie jestem jednak kierowcą i cały czas biję się z myślami czy jednak nie zmienić planów…
13/12/2015
Nie ma sensu. Nic nie zobaczysz w tak krótkim czasie nie mając samochodu